Connect with us

Gospodarka

Polska, jak dotychczas, otrzymuje wsparcie z Europy w przypadku trudnych granic

Published

on

BRUKSELA – Kryzys migracyjny z 2015 r., kiedy miliony migrantów i osób ubiegających się o azyl przedostały się przez granice Europy, prawie rozerwał Unię Europejską. Wielu członków zaoferowało azyl uchodźcom; inne, jak Polska i Węgry, nie chciały uczestniczyć.

Sześć lat później obecny pat na granicy polsko-białoruskiej przypomina o tamtym kryzysie, ale tym razem europejscy urzędnicy nalegają, aby państwa członkowskie zjednoczyły się w obronie granic Europy i położyły kres niekontrolowanej imigracji.

W przeciwnym razie, mówią Europejczycy, ten kryzys został całkowicie wymyślony przez białoruskiego dyktatora Aleksandra G. Łukaszenkę w odpowiedzi na sankcje nałożone przez Europejczyków na jego kraj w obliczu skradzionych wyborów i okrutnych represji wobec opozycji w kraju.

„Ten obszar między granicami Polski i Białorusi nie jest kwestią migracji, ale częścią agresji Łukaszenki na Polskę, Litwę i Łotwę w celu destabilizacji UE” – powiedziała komisarz UE ds. wewnętrznych Ylva Johansson w wywiadzie na temat lata. .

Kryzys rozpoczął się pod koniec sierpnia, gdy na granicach Polski, Łotwy i Litwy gromadziły się coraz większe grupy migrantów, głównie z Bliskiego Wschodu i były tam strzeżone przez Białoruś. Ruch ten rozrósł się teraz znacznie, z co najmniej 4000 lub więcej mężczyzn, kobiet i dzieci uwięzionych w mrozie bez odpowiedniego schronienia i toalet między Białorusią a jej sąsiadami.

Zarówno Polska, jak i Litwa ogłosiły stan wyjątkowy i ufortyfikowały swoje granice, podczas gdy siły białoruskie pomogły w niektórych przypadkach przebić się migrantom. Regiony przygraniczne były zamknięte dla dziennikarzy i pracowników pomocy, ale niepokojące filmy i zdjęcia migrantów skonfrontowanych z drutem kolczastym były rozpowszechniane, często przez samą Białoruś.

Federalny minister spraw zagranicznych Heiko Maas nazwał w środę taktykę Łukaszenki „cyniczną grą o władzę” i powiedział, że szantaż nie powinien się powieść. W Waszyngtonie przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen spotkała się z prezydentem Bidenem i powiedziała, że ​​to, co wydarzyło się na granicy białoruskiej, to „atak hybrydowy, a nie kryzys migracyjny”.

READ  Polskie PGNiG przyznaje udział w procesie certyfikacji Nord Stream 2 - Business & Economy

Poparcie dla Polski jest szczególnie uderzające, gdy Unia Europejska jest uwikłana w poważną konfrontację z prawicowym rządem polskim o nadrzędność prawa europejskiego nad prawem polskim io ograniczenia niezawisłości sądownictwa. W tej konfrontacji Bruksela przeznacza miliardy dolarów na Warszawę, aby wspomóc ożywienie gospodarcze po pandemii koronawirusa.

Na znak, jak poważnie Bruksela traktuje obecny impas z Białorusią, przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel odwiedził w środę Warszawę, aby spotkać się z premierem Polski Mateuszem Morawieckim, aby zaoferować solidarność – a może nawet fundusze graniczne.

„Polska w obliczu poważnego kryzysu powinna cieszyć się solidarnością i jednością całej Unii Europejskiej” – powiedział Michel. „To hybrydowy atak, brutalny atak, gwałtowny atak i haniebny atak” – dodał. „A po takim działaniu jedyną reakcją jest determinacja, by działać wspólnie i zgodnie z naszymi podstawowymi wartościami”.

Kanclerz Angela Merkel zadzwoniła do prezydenta Rosji Władimira W. Putina i poprosiła go, aby wezwał Białoruś do zaprzestania „nieludzkich i niedopuszczalnych” działań na polskiej granicy – ​​powiedział jej rzecznik.

Moskwa wspiera Łukaszenkę pieniędzmi i personelem. Jak nie dziwi Kreml, Putin powiedział pani Merkel, że nic nie może zrobić i że Unia Europejska powinna negocjować bezpośrednio z Łukaszenką. Właśnie tego Bruksela odmawia.

Ale stanowisko Brukseli jest delikatne i stawia przed Unią Europejską problem na trzech płaszczyznach. Musi wykazać solidarność w obronie granic bloku, współczucie dla rozwijającego się kryzysu humanitarnego i determinację w obronie nadrzędności prawa europejskiego.

Europejczycy nie mogą zignorować widoku niewinnych dzieci, kobiet i mężczyzn, jakkolwiek by nie byli zmanipulowani, w lodowatych warunkach między polską strażą graniczną a wojskami, drutem kolczastym a wojskiem białoruskim. Żołnierze nie tylko zabronią im powrotu do Mińska, białoruskiej stolicy, gdzie wielu przybywa przed wyjazdem na granicę, ale także aktywnie pomogą im przebić się przez polską granicę.

READ  Kocher+Beck rozwija się o nowy zakład produkcyjny w Polsce

Co najmniej 10 osób już zginęło; inne szacunki są wyższe, ale Polska wykluczyła z obszaru przygranicznego dziennikarzy i organizacje pozarządowe.

W odpowiedzi Bruksela rozważa piątą rundę sankcji, prawdopodobnie wymierzoną w białoruskich urzędników i linie lotnicze przewożące migrantów z Bliskiego Wschodu do Mińska już w poniedziałek. Niewielu jednak wierzy, że nowe sankcje poruszą Łukaszenkę bardziej niż poprzednie, zwłaszcza że jego wysiłki są odpowiedzią na sankcje, które już obowiązują.

„To bardzo poważny kryzys dla Unii Europejskiej, nie tylko dla Polski” – powiedział Piotr Buras, warszawski stypendysta Europejskiej Rady Stosunków Zagranicznych. „To kryzys bezpieczeństwa, który może się znacznie pogorszyć, jeśli polscy i białoruscy strażnicy zaczną strzelać, i jest to bardzo poważny kryzys humanitarny, ponieważ Europa nie może zaakceptować ludzi głodujących i zamarzających na granicy”.

Biorąc pod uwagę charakter kryzysu, powiedział Buras, Bruksela powinna oddzielić go od konfrontacji praworządności: „Cokolwiek myślimy o polskim kryzysie praworządności, UE musi działać we własnym interesie”.

Ale polski rząd, który nie ma już wyraźnej większości w parlamencie, sam utknął politycznie, powiedział Buras. „Problem nie polega na tym, że UE nie chce pomagać Polsce ze względu na praworządność” – dodał. – I odwrotnie, bardzo trudno polskiemu rządowi przyjąć pomoc od instytucji unijnych, które walczą z nim na innym froncie. A rząd chce zaprezentować się jako jedyny zbawca i obrońca narodu polskiego.”

Unia Europejska zaoferowała Polsce pomoc za pośrednictwem własnych straży granicznych znanych jako Frontex, które znacznie się rozwinęły od czasu kryzysu w 2015 r. i mają siedzibę w Warszawie, powiedział Camino Mortera-Martinez, przebywający w Brukseli stypendysta Centre for European Reform. W Brukseli jest również personel pomocniczy ds. azylu, który może pomóc migrantom w ocenie ich kwalifikacji w zakresie azylu.

Ale Polska odrzuciła obie oferty i nalega na zamknięcie strefy przygranicznej. Jednym z powodów jest ich walka z Brukselą i niechęć do przyjęcia pomocy. Warszawa nie chce też nadzoru nad jej działaniami, który mógłby zapewnić Frontex, powiedział Luigi Scazzieri, pracownik naukowy z Londynu, który pracuje również w Centrum Reform Europejskich.

READ  Czy Europa może stać się zielona bez energii jądrowej?

Warszawa czy Bruksela również nie chcą procesu przesiewowego, który jako „czynnik przyciągający” daje Łukaszence i innym migrantom nadzieję na dotarcie w ten sposób do Europy.

„Niepokój rządu, i dlatego jest on tak stanowczy, polega na tym, że jeśli nastąpi jakikolwiek proces wpuszczania ludzi, stworzy on narrację, że jest to miejsce, w którym można przetransportować ludzi z Iraku i Syrii. „do Europy, i nie będzie to 4 tys., jak jest teraz, ale 30 tys. – powiedział Michał Baranowski, dyrektor warszawskiego biura German Marshall Fund.

Tak więc decydenci polityczni pozostają w tej chwili w prawdziwej tajemnicy, powiedział pan Scazzieri. W dłuższej perspektywie zasugerował, że sankcje wobec linii lotniczych zmniejszą liczbę migrantów, a gdyby granice zostały zamknięte i wzmocnione, podróż byłaby mniej ryzykowna.

I w pewnym momencie powiedział: „Łukaszenko zrozumie, że zbyt wielu migrantów na Białorusi stworzy problemy wewnętrzne”.

Monika Prończuk Sprawozdawczość z Brukseli wniosła wkład i Anton Troianowski z Moskwy.

Continue Reading
Click to comment

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *