Connect with us

Gospodarka

Wojna, gospodarka i polityka: wsparcie Polski dla Ukrainy wśród protestów agrarnych

Published

on

Wojna, gospodarka i polityka: wsparcie Polski dla Ukrainy wśród protestów agrarnych

Granica polsko-ukraińska znów jest zablokowana. Polscy rolnicy protestują i blokują nie tylko przejścia graniczne, ale także główne drogi i wjazdy do miast – łącznie w całym kraju jest ponad 200 blokad. Wyruszyli ze swoimi traktorami, podobnie jak rolnicy we Francji, Holandii i Niemczech, aby zaprotestować przeciwko pogarszającym się warunkówom rolniczym i spadającej opłacalności produkcji rolnej. Winią za to Komisję Europejską i jej Europejski Zielony Ład, który narzuca rolnictwu nowe zasady, takie jak ograniczenie stosowania sztucznych nawozów czy ugorów.

Nowe regulacje dotyczące ochrony klimatu, jakkolwiek godne pochwały, oznaczają nowe koszty. Koszty te już należą do najwyższych na świecie i podważają konkurencyjność europejskich producentów rolnych na rynku światowym. A przecież Unia Europejska jest jednym z największych eksporterów produktów rolno-spożywczych na świecie. Stanowisko to imponująco ilustruje mała Holandia drugi największy Światowy eksporter produktów rolnych pod względem wartości do Stanów Zjednoczonych.

To obawa przed utratą konkurencyjności skłoniła polskich rolników do dodania drugiego powodu do swoich protestów – tego, co uważają za nieuczciwą konkurencję ze strony ukraińskich rolników i producentów. Z tego powodu wzywają do ograniczenia importu produktów rolnych z Ukrainy. Aby wyrazić swoją złość, nie tylko blokują przejścia graniczne, ale także rozsypują zboże z ukraińskich ciężarówek i wagonów kolejowych. Działania te wywołują oburzenie strony ukraińskiej; Prezydent Wołodymyr Zełenski już to zrobił wyraźny kilkakrotnie o blokadach i polskich roszczeniach.

Rodzi to pytanie, czy Polska nadal będzie najbliższym sojusznikiem Ukrainy w wojnie z rosyjską agresją, czy też – jak to miało miejsce w ostatnim czasie – Zalecana Zdaniem redaktorów „Europejskiej Prawdy” prowadzi ona obecnie totalną wojnę handlową z Ukrainą. Niestety, a może na szczęście rzeczywistość jest bardziej złożona i jej wyjaśnienie należy zacząć od podstawowych faktów.

Najważniejsze jest to, że protesty polskich rolników popiera zdecydowana większość polskiego społeczeństwa, według jednych nawet 77,2 proc. Ankieta przeprowadzonego przez Polski Instytut Badań Społecznych i Rynku dla dziennika „Rzeczpospolita”. Tylko około 10 procent jest przeciwnych protestom. To wsparcie jednoczy Polaków ponad granicami politycznymi. Nic dziwnego, że protesty popierają także politycy, i to nie tylko ci, którzy sprzeciwiają się rządowi Donalda Tuska. Nawet sam polski premier współczuje z rolnikami, podobnie jak wielu ministrów.

READ  (19. sesja, równoległa) Forum polityczne wysokiego szczebla 2023

Nie jest to zaskakujące, jeśli spojrzeć na statystyki dotyczące poparcia dla różnych partii politycznych. Rząd Tuska sprawuje władzę tak krótko, że nie ponosi odpowiedzialności za zaistniałą sytuację. Przecież protesty przeciwko ukraińskiemu importowi zbóż i produktów rolnych rozpoczęły się za rządów Prawa i Sprawiedliwości, a jego mianowany Janusz Wojciechowski jest komisarzem UE ds. rolnictwa. Politycznie najwięcej na obecnym kryzysie traci opozycyjna partia „Prawo i Sprawiedliwość”, choć oczywiście to Tusk musi rozwiązać problem.

Wybory samorządowe odbędą się 7 kwietnia, a dwa miesiące później wybory do Parlamentu Europejskiego. Rząd Tuska musi osłabić prawicę i zadbać o to, aby przedstawiciele obecnej koalicji rządzącej zwyciężyli w jak największej liczbie województw. W tej chwili mają połowę władzy; ale jeśli wszystko pójdzie dobrze, mogą zdobyć wyraźną większość. W grę wchodzi także konsolidacja na poziomie lokalnym. W wyborach do Parlamentu Europejskiego toczy się walka o każde miejsce. I jasne jest, że każda nierozważna reakcja na demonstrantów, np. użycie siły policyjnej, w tym na granicy, doprowadziłaby do zwiększenia poparcia dla PiS lub innych kandydatów skrajnie prawicowych.

Podobny problem mają rządzący w innych krajach europejskich: największym zagrożeniem jest dziś rosnące poparcie skrajnej i populistycznej prawicy w większości krajów Europy. W większości przypadków prawicowe partie populistyczne i ich politycy zajmują wobec Rosji stanowisko otwarcie prorosyjskie lub w najlepszym przypadku „realistyczne” i opowiadają się za koniecznością szybkiego zakończenia wojny na Ukrainie w drodze negocjacji. Dlatego w wyborach do Parlamentu Europejskiego ugruntowane partie w całej Europie liczą na wynik, który pozwoli kolejnej Komisji Europejskiej kontynuować dotychczasową politykę wsparcia i pomocy dla Ukrainy.

Problemy te są wyraźnie widoczne w Polsce. Masowe poparcie dla demonstrantów nie oznacza jednak zwrotu antyukraińskiego w polskim społeczeństwie. Wyniki aktualnego, niepublikowanego jeszcze badania przeprowadzonego przez Więcej we wspólnej Polsce pokazują, że 67 proc. Polaków uważa, że ​​„Unia Europejska i jej państwa członkowskie powinny udzielać Ukrainie wsparcia gospodarczego i militarnego tak długo, jak będzie to konieczne”. Tylko 22 proc. ma przeciwne zdanie. Członkostwo Ukrainy w UE popiera obecnie 53 proc. obywateli, a sprzeciwia się 30 proc.

Masowe poparcie dla demonstrantów nie oznacza zwrotu antyukraińskiego w polskim społeczeństwie

O ile pierwszy wynik powinien nas zadowolić, o tyle drugi pokazuje, że poparcie dla strategicznych celów pozamilitarnych Ukrainy jest znacznie słabsze. Z różnych badań przeprowadzonych w innych krajach Europy wynika, że ​​polskie społeczeństwo należy do krajów, które najbardziej wspierają Ukrainę. Według niedawnego sondażu Europejskiej Rady Stosunków Zagranicznych, Polacy – obok Szwedów i Portugalczyków – są także najbardziej przekonani wśród europejskiego społeczeństwa, że ​​Ukraina wygra wojnę i że należy ją wspierać aż do jej pokonania przez Rosję odzyskane terytoria okupowane. We Francji, Niemczech, Holandii i wielu innych krajach większość woli raczej namawiać Ukrainę do kompromisu z Rosją.

READ  Ewakuacje z Afganistanu według krajów

Świadomość tego kontekstu społeczno-politycznego jest niezbędna i warta uwzględnienia przy omawianiu sytuacji na granicy polsko-ukraińskiej. Ukraińscy eksperci mają rację, że eksport zbóż i produktów rolnych z Ukrainy do Polski nie wiąże się z żadnymi negatywnymi skutkami. Jeden z najlepszych w Polsce ekspertów rynku rolnego, Mirosław Marciniak, kierujący serwisem analitycznym InfoGrain, wyjaśnione że spadek cen wynika z rynków światowych i że ceny nadal spadają nawet po wprowadzeniu zakazu przywozu.

Marciniak zwraca uwagę, że w takiej sytuacji można zareagować tylko na dwa sposoby. Producenci rolni muszą lepiej analizować ryzyka, których nie da się całkowicie wyeliminować. Politycy sprawujący władzę powinni z kolei rozwijać infrastrukturę ułatwiającą magazynowanie nadwyżek i eksport. W przeciwieństwie do Rumunii, polski rząd nie zrobił tego przez ostatnie dwa lata, co spowodowało przekierowanie dużej części ruchu transgranicznego z Polski na granicę rumuńską.

Inni eksperci zwracają uwagę, że Polska nie tylko importuje produkty rolne z Ukrainy, ale jest także głównym eksporterem produktów spożywczych na Ukrainę. Dariusz Szymczycha z Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej wyjaśnione że w 2023 r. wartość polskiego eksportu sięgnęła 950 mln dolarów (w 2022 r. było to 881 mln dolarów), wyprzedzając eksport z Turcji, Niemiec i Włoch. Dodaje, że łączny eksport Polski na Ukrainę w okresie styczeń-listopad 2023 roku wyniósł 10 163 mld dolarów (wzrost o 17 proc. w porównaniu z tym samym okresem 2022 roku), podczas gdy Ukraina wyeksportowała towary o wartości 4053 mld dolarów – dolary wyeksportowane do Polski (spadek o 27 proc. w porównaniu do tego samego okresu w 2022 r.). Poprzedni rok).

Należy stale podkreślać te podstawowe fakty ekonomiczne, a także szerszy kontekst blokady granicznej i trudności, jakie stwarza ona dla ukraińskiej gospodarki i wysiłku wojennego. Taką tezę wysunięto w niedawnym stanowisku Fundacji im. Stefana Batorego, która od lat prowadzi Forum Ukraina-Polska wraz z kijowską Międzynarodową Fundacją Odrodzenia. Właśnie takie fakty powinny stanowić podstawę racjonalnej debaty polsko-ukraińskiej.

READ  Raport: Przyszłość polskich samorządów rysuje się ponuro

Wiadomo jednak, że nawet najważniejsze fakty mają ograniczony wpływ na rzeczywistość polityczną i społeczną. Aby odpowiedzieć na tę rzeczywistość, wymagana jest dobra znajomość lokalnych warunków i poczucie proporcji. Reakcje ukraińskiego społeczeństwa na sytuację na polskiej granicy są w pełni zrozumiałe; Ukraińcy mają prawo być zgorzkniali nie tylko z powodu blokad i ograniczeń w handlu z Polską, ale także z powodu niezdolności polskich władz do szybkiego rozwiązania kwestii, które mają bezpośredni wpływ na zdolność Ukrainy do przeciwstawienia się Rosji.

Jednak ukraińscy politycy i eksperci w swoich reakcjach powinni zawsze oddzielać emocje od analizy i kalkulacji strategicznej. Polska jako państwo i społeczeństwo jest bez wyjątku jednym z czołowych przedstawicieli poparcia Ukrainy i jej celów w czasie wojny i po jej zakończeniu. To ważny atut na każdym etapie negocjacji z UE, także przy kolejnych sankcjach wobec Rosji, kolejnych przydziałach pomocy i kolejnych krokach w procesie akcesyjnym Ukrainy. Stwierdzenia, że ​​Polska nie jest już sojusznikiem Ukrainy, zdradza ją, a nawet wspiera Rosję, mogą stać się samospełniającą się przepowiednią i faktycznie doprowadzić do zmiany opinii publicznej, co w ostatecznym rozrachunku może mieć wpływ na politykę państwa.

Tak, blokady graniczne i przeszkody w handlu są więcej niż nieprzyjemne dla ukraińskiego społeczeństwa i państwa i powinny zostać jak najszybciej rozwiązane. Jednak mimo wszelkich niedogodności nie mają one strategicznego znaczenia. Strategicznie ważne jest możliwie najpełniejsze wsparcie Ukrainy w kolejnych miesiącach wojny, a może i latach, podczas jej powojennej odbudowy i integracji europejskiej. Musimy o tym pamiętać po obu stronach granicy, zwłaszcza w środowiskach wpływających na debatę publiczną.

Artykuł ten został po raz pierwszy opublikowany w języku ukraińskim Europejska Prawda 21 lutego 2024 r.

Europejska Rada ds. Stosunków Zagranicznych nie reprezentuje żadnych stanowisk zbiorowych. Publikacje ECFR odzwierciedlają wyłącznie poglądy poszczególnych autorów.

Continue Reading
Click to comment

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *