Connect with us

Zabawa

Współczujący portret transpłciowej osoby z Polski

Published

on

Współczujący portret transpłciowej osoby z Polski

Małgorzata Szumowska i Michał Englert wnoszą współczucie i hojne płótno do historii, która rozpaczliwie potrzebuje opowiedzenia w kraju, w którym wciąż nie ma prawa dotyczącego uznawania płci.

Nadejdzie czas, być może w niedalekiej przyszłości, kiedy filmy takie jak Kobieta z… będą być może wydawać się, jeśli nie przestarzałe, to przynajmniej znajome, częścią własnego gatunku: a nie nadejściem- opowieść o wieku, ale film o dojrzewaniu, który śledzi poszczególne etapy życia, w których identyfikuje się jako osoba transpłciowa, akceptuje siebie jako osobę transpłciową i ostatecznie przeżywa tę prawdę na głos. Rozdzierający serce film Małgorzaty Szumowskiej i Michała Englerta, obejmujący dziesięciolecia zbliżenia polskiej transpłciowej kobiety poruszającej się we wrogim sobie klimacie społecznym, nie ma na celu rewolucji – ma staromodną siłę melodramatyczną do tego stopnia, że epizodycznej konstrukcji, która umieszcza historię swojej bohaterki w kontekście zdecydowanie mainstreamowym. Jednak nadal stanowi odważny gest filmowej solidarności i zwraca uwagę na słabe wyniki Polski w zakresie praw osób LGBT.

Te aktywa dobrze przysłużą się tej konkursowej premierze na terenach festiwalowych w Wenecji, gdzie zostaną szczególnie docenione przez programistów i dystrybutorów specjalizujących się w tematyce queer. Dramatycznie „Woman Of…” jest nierówny, przedziera się przez niektóre sekcje swojej epickiej narracji i oferuje stosunkowo niewiele niespodzianek w swojej podróży przez poczwarkę samorealizacji. Ale urzeka widzów czystą, tęskną siłą emocjonalną narracji i niezwykle sympatyczną rolą główną Małgorzaty Hajewskiej-Krzysztofik, aktorki cispłciowej, która mimo to zarządza długoterminowym łukiem przejściowym z wrażliwością i dbałością o szczegóły fizyczne.

Kiedy Aniela – która wówczas jeszcze udawała mężczyznę pod swoim rodowym nazwiskiem Andrzej – początkowo z wahaniem wyznaje lekarzowi, że odczuwa „pokusę przejścia na drugą stronę”, zostaje bezużytecznie wyjaśniona, że ​​zastrzyki testosteronu i seks z gorącą towarzyszką pani by jej pomogła: Jest połowa lat 80., małe polskie miasteczko, a tożsamość trans jest rozumiana przez establishment jedynie jako szczególna forma homoseksualizmu, która sama w sobie jest mało tolerowana. Aniela od dzieciństwa wiedziała, że ​​nie jest jednym z chłopców: impresjonistyczny prolog, pięknie nakręcony przez reżysera i operatora Englerta, ukazuje ją jako chudą nastolatkę w chłopięcych ubraniach i dziewczęcym welonie komunijnym, ściganą przez drwiące, śmiejące się cis dziewczyny przez jedna z wiosek rządzonych przez Kościół. Po latach, jako nastolatka (w tej roli Mateusz Wiecławek), została uznana za niezdolną do służby wojskowej ze względu na pomalowane paznokcie u nóg. Nawet w tym karzącym społeczeństwie niezgodność płci ma swoje zalety.

Uciskana Aniela żyje jak mężczyzna i aż do wieku średniego robi to, czego się od niej oczekuje: zostaje w rodzinnym mieście, podejmuje ponurą pracę za biurkiem, ale nadal mieszka z konserwatywnymi rodzicami, poślubia surową pielęgniarkę Izę (po raz pierwszy w tej roli Bogumiła Bajor , Następnie). gwiazda „Zimnej wojny” Joanna Kulig) i ma dwójkę dzieci. Jest oddaną, delikatną matką – jej żartobliwie brat Marek (Jacek Braciak) brutalnie zauważa, że ​​ma bardziej macierzyński niż ojcowski charakter – i szczerze kocha Izę, ale nie może już znieść psychicznego napięcia tłumienia swojej kobiecości. Tajne nocne wyjścia w kobiecym ubraniu przynoszą pewną ulgę, ale niewystarczającą: mijają lata, zanim będzie mogła przyznać się komukolwiek, że urodziła się w niewłaściwym ciele. Reakcja Izy, gdy poznaje prawdę, waha się między egoistycznym oburzeniem a pojednawczymi próbami zrozumienia; Rodzice Anieli reagują bardziej lodowatym odstraszaniem.

Wspomagana przez znakomite kostiumy z epoki Anny Englert – nie wspominając o starannie dobranych fryzurach i makijażu autorstwa Waldemara Pokromskiego i Moniki Kalety – Hajewska-Krzysztofik w przejmujący sposób przekonuje jako kobieta na różnych późnych etapach stawania się, podobnie jak jej głos, ich chodem , postawa, a nawet wyraz twarzy od sceny do sceny. To właśnie ten rozwój wydarzeń na naszych oczach sprawia, że ​​„Woman Of…” jest tak fascynujący, nawet jeśli scenariusz, który twórcy stworzyli na podstawie wywiadów z wieloma osobami transpłciowymi, jest nieco przeciążony i w pewnym momencie wkrada się w dramat sądowy i więzienny, a Przyjemnie złożone małżeństwo Anieli i Izy zmienia się na przestrzeni lat.

Tytuł filmu nawiązuje do Człowieka z marmuru i Człowieka z żelaza, przełomowych studiów Andrzeja Wajdy na temat praw pracowniczych, i przedstawia Anielę jako buntowniczy symbol całej marginalizowanej mniejszości, podczas gdy bohaterowie Wajdy, Mateusz i Maciej Birkut, opowiadali się za rozwijającym się Ruchem Pracy. (W „Woman Of…” wielokropek sugeruje zarówno ciągłą walkę, jak i życie wciąż odnajdujące sens.) Jest wiele rzeczy, które można przywiązać do danej postaci i czasami pragniesz subtelniejszej, bardziej indywidualnej eksploracji wnętrza Anieli. życiu, jej cechach osobowości, które wykraczają poza jej misję tożsamościową i codzienną rutynę domową jako małżonka i rodzica. Co dziwne, jej dzieci są pomijane w akcji, a ona wchodzi w swoje, mimo że jej perspektywa byłaby co najmniej tak samo cenna jak Izy – granej przez Kulig w okresach gorącej i zimnej wściekłości, które bardziej równoważą perspektywę Hajewskiej-Krzysztofik. jako kobieta, która już to miała, zawsze uważała, że ​​najbezpieczniej jest nie krzyczeć, więc musiała wykonać umiarkowaną pracę.

READ  Nehemiah Persoff, aktor o znanej twarzy (i głosie), umiera w wieku 102 lat

Soczewka Englerta, bogata w pudrowy błękit i miękkie żółte światło, delikatnie kadruje całą bohaterkę, często malując świat takim, jakim chciałaby go widzieć, z dala od surowej rzeczywistości. Pomysłowy montaż Jarosława Kamińskiego czasami przerywa szeroką liniową oś czasu filmu przebłyskami wspomnień, które łączą wcześniejsze „ja” Anieli z jej ostatecznym, nastoletnim „ja”. Jest to praca w toku, ale postępuje szybciej niż otaczające ją społeczeństwo, jak Szumowska i Englert w dalszym ciągu wskazują na prawne, polityczne i medyczne metody, których Polska używa, aby zawieść swoją populację trans. Ostatnia karta tytułowa rażąco zawstydza kraj za jego stanowisko: można mieć nadzieję, że nawet gdy jego historia i inne podobne staną się standardem, Flourish przynajmniej się zestarzeje.

Continue Reading
Click to comment

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *