Connect with us

Gospodarka

Spór Polski z UE o kwoty migrantów

Published

on

Spór Polski z UE o kwoty migrantów

Kolejny dzień, kolejny spór między Warszawą a Brukselą. Tym razem Polska odmówiła udziału w najnowszym planie Unii Europejskiej dotyczącym przesiedlenia migrantów i osób ubiegających się o azyl w obrębie Unii. Oczekuje się, że kraje, które odmówią, zapłacą 20 000 euro za uchodźcę. Przeciwko paktowi głosowały także Węgry, podczas gdy Malta, Litwa, Słowacja i Bułgaria wstrzymały się od głosu.

15 czerwca polski parlament (Sejm) poszedł o krok dalej i przyjął uchwałę przeciwko planowi, a rządząca konserwatywna partia Prawo i Sprawiedliwość (PiS) ogłosiła ogólnokrajowe referendum w tej sprawie. Referendum odbędzie się tego samego dnia co wybory parlamentarne w październiku lub listopadzie br.

„Nie uważamy, że państwo polskie powinno ponosić koszty błędnych decyzji innego członka UE”

„Sejm RP” – czytamy w uchwale – „wyraża zdecydowany sprzeciw wobec prób wprowadzenia mechanizmów przymusowego przesiedlenia nielegalnych migrantów zarobkowych na szczeblu Unii Europejskiej… Nie uważamy, aby państwo polskie powinno ponieść to”. społeczne i finansowe koszty błędnych decyzji innego państwa członkowskiego Unii Europejskiej. Polityka „otwartych drzwi” realizowana przez Niemcy z naruszeniem traktatów okazała się wielkim błędem.

Rezolucja zauważa również, że od czasu inwazji na Rosję Polska przyjęła prawie siedem milionów ukraińskich uchodźców, z których 1,5 miliona zostało. Dlaczego, pytają, powinni nagrywać więcej?

Tymczasem unijni urzędnicy w Brukseli oskarżyli PiS o fałszowanie paktu migracyjnego. Powiedzieli, że żaden kraj nie będzie zmuszony do przyjmowania przesiedlonych migrantów i że Polska nie musi płacić „wpłat solidarnościowych” krajom przyjmującym, ponieważ przyjęła tak wielu ukraińskich uchodźców. Komisarz Ylva Johansson powiedziała: „Polska krytyka proponowanego przez UE paktu migracyjnego jest niezrozumiała i nieprawdziwa”.

PiS zawsze miał napięte stosunki z UE, która odrzuca „populizm” partii i obarcza ją odpowiedzialnością za wszystko, od niemal całkowitego zakazu aborcji po rzekomy brak demokracji. Jak dotąd Warszawa jest winna Brukseli 237 mln euro kar, których zapłaty odmawia, argumentując, że Bruksela nie ma prawa ingerować w wewnętrzne sprawy Polski.

Bruksela też stoi za Polską od lat, a nie tylko kilku tygodni, jeśli chodzi o przyjmowanie większej liczby imigrantów. W 2020 r. Europejski Trybunał Sprawiedliwości orzekł, że Polska, Węgry i Czechy naruszyły swoje zobowiązania wynikające z prawa europejskiego, odmawiając przyjęcia uchodźców. Telewizja Polska informowała wówczas, że TSUE orzekł, że „ideologia jest ważniejsza niż bezpieczeństwo… mieszkańców gminy”.

Na tym tle niechęć PiS do negocjowania lub angażowania się w negocjacje z przywódcami UE nie jest zaskakująca, ale krytycy polskiego rządu są również zgodni, że PiS czuje się dobrze w konflikcie z UE i że partia wykorzystuje tę złą krew do podsycania dumy narodowej itp. zwiększyć swoją popularność wśród elektoratu.

Przyznanie się do głosowania na PiS w Polsce to trochę jak przyznanie się do głosowania za Brexitem w Wielkiej Brytanii. Większość ludzi temu zaprzeczy, ale w jakiś sposób głosy „tak” są oddawane w dużych ilościach i najwyraźniej nie tylko przez analfabetów, religijnych, wiejskich prostaczków, jak partie opozycyjne chcą nam wmówić. W przypadku PiS partia rządzi od dwóch kadencji. „Ludzie na szczycie PiS – Ryszard Terlecki, Jarosław Kaczyński – są niezwykle rozgarnięci politycznie, czują puls narodu” – mówi Mateusz Kielanowski, prawnik imigracyjny, który doradza rządom w sprawach polskich. Pomaga również to, że po tych dwóch kadencjach Polska wydaje się dobrze prosperować gospodarczo, a jej PKB na mieszkańca do 2040 r. wyprzedzi PKB Wielkiej Brytanii.

Wśród genialnych momentów, które przez lata doprowadzały jej przeciwników do szału, była decyzja o przyznaniu każdemu gospodarstwu domowemu z dziećmi w Polsce 500 złotych (około 150 funtów) na dziecko miesięcznie. Chociaż program ten został wprowadzony w celu zwiększenia liczby urodzeń, najwyraźniej został dobrze przyjęty przez tego stereotypowego katolickiego wiejskiego wyborcę, który postrzega Kaczyńskiego jako życzliwego ojca. Inną skuteczną taktyką jest podsycanie w polskim społeczeństwie już silnego poczucia bycia ofiarą, będącego skutkiem wieków obcej okupacji, a także wmawianie im, że są wykorzystywani przez Brukselę. Ta grupa ludności szczególnie boi się również imigrantów z innych kultur i religii. Ale nie tylko oni sprzeciwiają się nałożeniu przez UE kwot migracyjnych na ten kraj.

Bardziej kosmopolityczny Polak – w dzisiejszych czasach nie taka rzadka bestia – był we Francji i Niemczech, krajach, o których wiadomo, że są nękane przemocą gangów napędzaną przez masową imigrację, a także w krajach takich jak Belgia i Szwecja. „To rzadka noc w Sztokholmie, która przebiega bez przemocy” – napisał w zeszłym tygodniu Jonathan Miller Widzowie. Natomiast w Polsce, jak wynika z ogólnopolskiego badania CBOS, 88 proc. osób czuje się bezpiecznie na ulicach; Wskaźnik przestępczości jest bardzo niski i nie ma tu gangów. Według tego samego ankietera Polacy czują się teraz bezpieczniej niż przed przejęciem władzy przez PiS w 2015 roku.

Bardziej kosmopolityczny Polak prawdopodobnie gościł ukraińskiego uchodźcę w pewnym momencie w ciągu ostatniego roku, a w Polsce narasta poczucie, że te ogromne wysiłki humanitarne są traktowane jako coś oczywistego przez siły UE, które według rządu bardzo wolno pomagają materialnie.

W ubiegłym roku Polska udzieliła prawie miliona zezwoleń na pobyt po raz pierwszy imigrantom spoza Unii Europejskiej, więcej niż jakikolwiek inny kraj członkowski UE. Już piąty rok z rzędu Polska zajmuje pierwsze miejsce w tym zestawieniu. Wydaje się rozsądne, że Polska wolałaby sama decydować, kogo chce przyjąć, niż być dyktowana przez UE. Pozwala niewielkiej liczbie osób z krajów Afryki Północnej na wjazd do kraju, ale na własnych warunkach. Przyjęcie Ukraińców nie było problemem: są ich sąsiadami, chrześcijanami i mówią podobnym językiem – wielu z zachodniej Ukrainy mówi nawet po polsku – więc nigdy nie było wątpliwości, że łatwo się zintegrują.

Polacy są też świadomi, że w pobliżu ich granic szaleje wojna, a ostatnią rzeczą, jakiej teraz chcą, są dodatkowe kłopoty. Zagrożenie wprowadzeniem tego programu przesiedleń migrantów pojawia się w trudnym momencie i jest bardzo prawdopodobne, że Polacy licznie zagłosują przeciwko niemu w referendum.

Oczywiście wszystko to wydaje się być wielkim dobrodziejstwem dla PiS, który wcześniej obawiał się, że może nie wygrać trzeciej kadencji. Ostatnie lata nie były dla niej łatwe – chwiejny system opieki zdrowotnej po pandemii, złe relacje z Niemcami i Rosją, wojna na Ukrainie – i oczekiwano od niej koalicji z tzw. „skrajnie prawicową Konfederacją”. (jest mało prawdopodobne, aby całkowicie stracił władzę, ponieważ opozycyjna Platforma Obywatelska jest chaotyczna i podzielona przez zwaśnione frakcje).

Jednak referendum nieuchronnie zwiększy frekwencję wyborczą, co prawdopodobnie będzie na korzyść PiS. „Wygląda na to, że Bruksela swoją presją na Polskę po raz kolejny dała prawicowemu rządowi prezent przedwyborczy” – mówi George Byczyński, konserwatywny komentator i doradca wszechpartyjnego klubu parlamentarnego ds. Polski.

Odblokuj nieograniczony dostęp, za darmo przez jeden miesiąc

Potem subskrybuj już od 1 GBP tygodniowo

SUBSKRYBUJ

Rośnie poczucie, że ogromny wysiłek Polski na rzecz pomocy Ukrainie jest brany za pewnik

Są tacy jak Kielanowski, którzy uważają, że Polska byłaby oficjalnie zwolniona z programu przesiedleń, gdyby spokojnie skierowała swoją sprawę do Komisji Europejskiej. Pieniądze, które chce wziąć, mogłaby też zdobyć w Ukraińcach. „Największym problemem jest niezdolność Polski do przekonywania, argumentowania i negocjowania jak równy z równym w Brukseli” – wyjaśnia. Ale w przypadku PiS utknięcie w UE jest wyraźnie zgodne z ich agendą. Ponieważ partia nie traci czasu na dyplomację, może skoncentrować swoje wysiłki na taktyce wyborczej w kraju.

I co ostatecznie Bruksela może zrobić, jeśli Polska kategorycznie odmówi przestrzegania, a nawet negocjacji? Poza tym, że jestem bardzo zirytowany, nie bardzo, mówi Kielanowski. „Nic nie da się wyegzekwować w UE.” Można pomyśleć o jakichś karach, ale jak ukarzą za to Polskę, to Polska zacznie walczyć w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości, co zajmie lata, a ostatecznie Polska mogłaby wygrać.

READ  Razem: droga do czystszego i tańszego systemu elektroenergetycznego Europy Środkowo-Wschodniej
Continue Reading
Click to comment

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *