Connect with us

Najważniejsze wiadomości

Protesty na Białorusi. Relacja z Mińska dziennikarza Sławomira Sierakowskiego

Published

on

Protesty na Białorusi.  Relacja z Mińska dziennikarza Sławomira Sierakowskiego

Tu jest inna rzeczywistość, rozpoczął się zupełnie inny etap przemocy – relacjonował nocne wydarzenia z Mińska w TVN24, Sławomir Sierakowski z „Krytyki Politycznej”. Jedna osoba zginęła podczas demonstracji po niedzielnych wyborach prezydenckich. Sam Sierakowski powiedział, że musiał uciekać przed oficerami. – To była brutalna pacyfikacja, z zaskoczenia zaczęli na nas biec – powiedział.

Drugi wieczór siły specjalne milicji stłumiły demonstracje w stolicy Białorusi. Użyli granatów strzałowych, gazu łzawiącego i armatek wodnych.

Raport tvn24.pl: Wybory na Białorusi

„To celowa masakra ludzi”

Wydarzenia na żywo z Mińska w nocy relacjonował Sławomir Sierakowski z „Krytyki Politycznej”. „Widzę szeregi OMON-u, nie mają tarcz” – opisał, zauważając, że „prawdopodobnie byli znacznie bardziej uzbrojeni niż w niedzielę” i „mają strzelby długodystansowe, granaty strzałowe”. Chwilę przed godziną 23 zakończył połączenie słowami: – Niestety teraz mężczyźni OMON zaczęli strzelać i gonić ludzi. Muszę biec. Chyba się rozłączam, do widzenia.

Około 10 minut później Sierakowski ponownie połączył się z TVN24. Powiedział, że znalazł bezpieczną przystań. – To wyglądało okropnie. To była brutalna pacyfikacja, zaczęli na nas biec z zaskoczenia, w zwartych szeregach i strzelali do nas bez ostrzeżenia – relacjonował. – Wcześniej były granaty podpalające i flarowe i dopiero wtedy zaczęły się powoli poruszać. Teraz właśnie zaatakowali i zaczęli nas bić dziąsłami – dalej opisywał. – To była celowa masakra ludzi, mniej więcej w cudzysłowie – ocenił.

Po północy Sierakowski wyjaśnił, że jest razem z kilkoma osobami w mieszkaniu na trzecim piętrze. W trakcie rozmowy w tle słychać strzały i syreny. Zapytany o miejsce swojego pobytu odpowiedział, że jest „w mieszkaniu, na szczęście dla kogoś innego”. – Udało mi się do niego wejść, schować. Niektórzy ludzie stali przed klatkami, spotkaliśmy ludzi, którzy tu mieszkają, są to ludzie młodzi. To był moment, kiedy zaczęli nas ścigać. Była pierwsza salwa, druga po pierwszej, a trzecia po drugiej. Wtedy rozpoczął się etap spaceru po osiedlu – relacjonował.

READ  Polska wzywa banki do podwyższenia stóp procentowych oszczędzających w obliczu rosnącej inflacji

Sprecyzował, że milicja nie wchodzi do domów. – To, co robią, to cel (..). Kilkakrotnie minęliśmy okno z latarką – opisał.

>> Poważne starcia między demonstrantami a milicją w Mińsku. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Białorusi potwierdza śmierć demonstranta

Inna rzeczywistość

Dziennikarz opisał, że widzi „ludzi z długą bronią, uzbrojonych, którzy po prostu strzelają do ludzi jak do kaczek”. – W tej chwili łapane są osoby. Teraz złapali motocyklistę, który kłamie, nie wiem, co się z nim dzieje – powiedział. Dodał, że funkcjonariusze „chodzą z latarkami, strzelają do ludzi, celują latarkami w okna”. – W tej chwili łapie, spaceruje po okolicy, strzela. To już jest taki poziom przemocy, że jest już tylko dalsze zabijanie ludzi – powiedział.

Sierakowski podkreślił, że między Białorusią a Polską istnieje „bariera informacyjna” i nie chodzi tu tylko o brak internetu czy „rzucanie fajerwerkami”. – Oto inna rzeczywistość. Podkreślił, że rozpoczął się tutaj zupełnie inny etap przemocy.

– Tutaj jest taka przemoc, która nie podlega ostrzeżeniu. To po prostu chodzenie po okolicy i strzelanie do ludzi – powtórzył. Dodał, że wydarzenia z wtorkowej nocy są „nieporównywalne” z tym, co wydarzyło się w nocy z niedzieli na poniedziałek.

OBEJRZYJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO

Sławomir Sierakowski opowiedział o nocnych wydarzeniach w MińskuTVN24 / Tut.by / Reuters / Belsat TV

„Nie wierzę w taki reżim, nikt nie wierzy”

Do zagranicznych mediów docierają komunikaty z białoruskiego MSW lub z agencji Reuters, która przekazuje komunikaty m.in. do milicji. Dziennikarz TVN24 powiedział, że „zupełnie nie wierzy” informacjom podanym przez białoruską milicję.

– Nie wierzę milicji, która strzela do ludzi na moich oczach długimi pistoletami, gumowymi kulami – powiedział, wyjaśniając, że taka kula „może zabić oko z odległości 30 metrów”. – To niesamowicie niebezpieczne. Nie wierzę w taki reżim, nikt nie wierzy – podkreślił.

READ  Pierwszy dzień szkoły. Nauczyciel ma koronawirusa. Informacja wpłynęła po rozpoczęciu roku

Główne źródło zdjęć: PAP / EPA / YAUHEN YERCHAK

Continue Reading
Click to comment

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *