Connect with us

Nauka

Relacja naocznego świadka granicy polsko-białoruskiej

Published

on

Co się dzieje?
  • Tysiące osób, które uciekły z kryzysów w krajach takich jak Irak, Syria i Afganistan, utknęła na granicy między Białorusią a Polską, krajem członkowskim UE.
  • Białoruś zwabiła tych bezbronnych ludzi do granic w niebezpiecznej grze politycznej.
  • Polska zmusza ich do powrotu na Białoruś, gdzie ryzykują dalszą przemocą i nadużyciami ze strony straży granicznej. Ludziom odmawia się dostępu do pomocy humanitarnej i usług prawnych w pobliżu obszarów przygranicznych. Co najmniej trzynaście osób straciło życie, a wiele więcej zostało rannych.
  • IRC wzywa do kontynuacji i pilnego ograniczenia eskalacji sytuacji oraz do przestrzegania praw podstawowych przez wszystkie państwa i zagwarantowania humanitarnego traktowania uchodźców i innych migrantów.

Niedawno pojechałem na granicę białorusko-polską, aby ocenić, w jaki sposób Międzynarodowy Komitet Ratunkowy mógłby pomóc uwięzionym tam osobom ubiegającym się o azyl i migrantom. Odkryłem nie kryzys migracyjny, ale kryzys polityczny.

Znani nam ludzie uciekli z krajów takich jak Irak, Syria i Afganistan. Przyjechali na Białoruś ze zrozumieniem, że mogą pojechać do Polski i szukać ochrony w Unii Europejskiej. Po sporach z UE Białoruś zachęcała, a nawet zmuszała tych ludzi do przekraczania swojej granicy. Polska z kolei konfrontowała ich z przemocą na granicy, odrzucając ich i bezprawnie odmawiając im prawa do ubiegania się o azyl.

W rezultacie ludzie są uwięzieni na zewnątrz w ujemnych temperaturach. Są brutalizowani przez straż graniczną i przenoszeni z jednego kraju do drugiego; Nasi polscy partnerzy napotkali migrantów, którzy zostali zmuszeni do wejścia do lodowatej rzeki na Białorusi, poinstruowani przez władze białoruskie, aby przepłynęli na stronę polską. Polscy pogranicznicy odprawili ich i zmusili do odpłynięcia z powrotem.

Co najmniej trzynaście osób straciło życie, a wiele więcej zostało rannych.

Decyzja o umieszczeniu osób w ośrodku detencyjnym lub wysłaniu ich za granicę wydaje się całkowicie arbitralna, co sprawia, że ​​ludzie nie wiedzą, gdzie się znajdują. Wielu jest, co zrozumiałe, przerażonych i chowa się w niskich temperaturach w nadziei na znalezienie sposobu na bezpieczne.

„Decyzja o umieszczeniu ludzi w areszcie w ośrodku recepcyjnym lub wysłaniu ich przez granicę wydaje się całkowicie arbitralna, pozostawiając ludzi nie wiedzących, gdzie się znajdują” – powiedział Lehmeier. „Wielu jest, co zrozumiałe, przerażonych”.

Fot. Maciej Luczniewski / NurPhoto via Getty Images

Lokalni aktywiści: „To jak Głodowe Igrzyska”

Nie wiemy, ile osób ukrywa się w lesie po obu stronach granicy, bo nie możemy tam iść i boją się prosić o pomoc. Mogą być setki. Albo mogą to być tysiące.

READ  Centralna część laboratorium jądrowego w Charkowie nie została uszkodzona po bombardowaniu, mówi dyrektor instytutu

Okolica jest bardzo odległa. Jest park narodowy z głębokimi bagnami, gdzie ludzie toną lub grzęzną; Znałem człowieka, który złamał nogę, próbując uciec z błota. Są obszary, po których poruszają się tylko lokalni przewodnicy. Nawet lokalna straż graniczna czasami ma problem ze znalezieniem drogi.

Pomiędzy tymi dwoma krajami istnieje ograniczony obszar, na który dziennikarze i pracownicy pomocy humanitarnej nie mają wstępu. Nawet karetki zostały odrzucone, chyba że wezwali na to okoliczni mieszkańcy. Kiedy tam byłem, gdyby ktoś znalazł chorego lub umierającego azylanta i wezwał pogotowie, to przyjechałby tylko wtedy, gdyby wezwał go strażnik graniczny.

Teraz, gdy nadeszła zima, nie ma możliwości, aby człowiek przeżył w lesie dłużej niż kilka dni. Niekiedy po kilku dniach odnajdują ludzi pogranicznicy, którzy odsyłają ich z powrotem na Białoruś – akt nielegalny w świetle prawa unijnego i międzynarodowego. Niektóre są wyłapywane przez handlarzy lub przemytników i zabierane gdzie indziej. Niektórzy umierają.

Ludzie przekraczali granicę trzy, pięć, dziesięć razy, ale wciąż są odpychani. Lokalni aktywiści mówią, że to jak Głodowe Igrzyska.

Wyobraź sobie, że wydałeś oszczędności swojego życia – aw niektórych przypadkach sąsiadów lub całą wieś – na wyjazd do Europy. Ci ludzie nie mogą wrócić do domu. Dosłownie powiedzą: „Chcę tu umrzeć. Nie mogę powiedzieć mojej rodzinie, że zawiodłam. Muszę tu umrzeć albo to zrobić. ”

Mała empatia, niepotrzebne okrucieństwo

Znałem trzy osoby, które tak długo czekały w zimnie, że cierpiały na hipotermię, ale były zbyt przestraszone, by pójść do szpitala lub zostać, aby przyjąć pomoc.

Po globalnym oburzeniu Białoruś umieściła w magazynie kilka tysięcy osób, ale straż graniczna nadal zmusza ludzi do przekraczania polskiej granicy. Polscy pogranicznicy okazjonalnie wykazują empatię wobec rodziny z małymi dziećmi lub osób z poważnymi problemami zdrowotnymi. Mogą nawet zabrać ich do szpitala lub zapewnić im schronienie, jedzenie i niektóre usługi. Rodziny te mogą mieć szansę ubiegania się o azyl. Albo w końcu mogą zostać zepchnięci z powrotem na Białoruś.

READ  Naukowcy spoza rasy białej spędzają więcej czasu na przeglądzie – PNAS

Oczywiście ta arbitralność w połączeniu z przemocą ze strony straży granicznej przeraża ludzi. Znałem trzy osoby, które tak długo czekały w zimnie, że cierpiały na hipotermię, ale były zbyt przestraszone, by pójść do szpitala lub zostać, aby przyjąć pomoc. Wrócili do lasu i niepewny los.

Kobieta, próbująca skontaktować się z synem w Niemczech, została przyjęta do szpitala w Polsce. Kiedy jego syn dowiedział się o stanie swojej matki, pospieszył, aby być z nią. Po krótkim spotkaniu, wojskowa karetka pogotowia zabrała ją i przewiozła na Białoruś, nawet gdy patrzył.

Na granicy polsko-białoruskiej w tłumie stoi kobieta w jasnoniebieskim płaszczu zimowym, trzymająca w ramionach dziecko również owinięte w zimowe ubrania.  Stoi za metalową bramą, a wszyscy na zdjęciu są stłoczeni.

„Teraz, gdy nadeszła zima, człowiek nie ma możliwości przetrwania w lesie dłużej niż kilka dni”, mówi Lehmeier.

Zdjęcie: Sefa Karacan / Agencja Anadolu za pośrednictwem Getty Images

co utrudnia pomoc

W takich sytuacjach osoby podatne na zagrożenia, bez możliwości wyboru, są zmuszone zwrócić się o pomoc do przemytników lub trafiają w ich ręce. Widzimy to na całym świecie, gdy bezpieczne i legalne pasy są usuwane, kiedy wznoszone są ogrodzenia lub mury, lub gdy jest więcej nadzoru i przechwytywania ludzi. Przemyt i handel nasilają się i mogą stać się bardziej wyzyskujące i niebezpieczne. Ludzie stają się bardziej zdesperowani i ryzykują życiem. Im gorsze warunki, tym bardziej są wykorzystywane, tym więcej zyskują handlarze.

W tych warunkach, przy tego rodzaju represjach, udzielenie skutecznej pomocy na niezbędną skalę staje się prawie niemożliwe. Ludzie chowają się, ponieważ boją się popychania lub dlatego, że nie mamy do nich dostępu.

Miejscowym udało się jednak dotrzeć do niektórych osób, a IRC pomaga w ich wysiłkach. Rozmawiamy z grupami wolontariuszy w całej Polsce. Niektórzy jeżdżą 10 godzin, aby zrobić 72-godzinną zmianę, pomagając ludziom przed powrotem do domu. Wolontariusze ci udzielają pierwszej pomocy medycznej i psychologicznej, zapewniają zupę i gorącą herbatę w leczeniu hipotermii i odwodnienia, a także odzież i śpiwory, a także podstawowe porady prawne. Twoje wysiłki robią wielką różnicę – i muszą być pilnie wspierane i rozwijane.

Kiedy ludzie znajdują się w takiej sytuacji, myślę, że możemy powiedzieć, że wszystko poszło nie tak.

Musimy pamiętać, że nie jest to klęska żywiołowa, która nas uderzyła. Jest to stosunkowo niewielka liczba osób, a UE z łatwością dysponuje środkami, by pomóc.

Prześladuje mnie historia kobiety w ciąży, która doświadczyła przemocy, przemocy i niepewności, aby znaleźć się w bezpiecznym miejscu, ale teraz potrzebowała pilnej operacji. Bała się. Była z dwójką pozostałych dzieci.

READ  Lagura: Znakomity naukowiec, wątpliwy ksiądz

Przed operacją prosiła, aby nie poddawać się znieczuleniu, bo bała się obudzić z zabranymi dziećmi. Nie ufała nikomu. Nawet w jej stanie największym jej lękiem było to, że nie była w stanie ochronić swoich dzieci.

Kiedy ludzie znajdują się w takiej sytuacji, myślę, że możemy powiedzieć, że wszystko poszło nie tak. Wszyscy zaangażowani zawiedli tę kobietę i jej dzieci.

co musi się stać

To, co widzimy na granicy polsko-białoruskiej, jest sprzeczne z prawem europejskim i międzynarodowym. Wszystkie zaangażowane kraje muszą w pełni szanować prawo do azylu i zapewnić pilne zaspokojenie potrzeb humanitarnych.

IRC wzywa UE do podjęcia następujących kroków w celu zapewnienia humanitarnego traktowania ludzi poza jej granicami:

  • Bronić prawa do ubiegania się o azyl i zaprzestać nielegalnego odmawiania osobom poszukującym bezpieczeństwa
  • Umożliwiają sprawiedliwy i humanitarny proces azylowy, analizując przypadki indywidualnie, zapewniając ludziom dostęp do godnego zakwaterowania i unikając stosowania detencji
  • Zapewnij opiekę medyczną i dostęp do podstawowych warunków przyjmowania od momentu przybycia osób
  • Zapewnia dostęp do pracowników organizacji humanitarnych i organizacji praw człowieka na granicy
Kobieta stoi przed słynną Bramą Brandenburską trzymając małe zielone światło.

„Widzimy ludzi, którzy odważnie mówią, mimo że są zastraszani”, mówi Lehmeier.

jak możesz pomóc

Choć brzmi to banalnie, zdecydowanie potrzebujemy darowizn. IRC uruchomił reakcję kryzysową, aby wesprzeć działalność lokalnych organizacji w Polsce, które, jak wspomniano powyżej, niestrudzenie pracują na rzecz pomocy humanitarnej uchodźcom i migrantom pozostawionym na granicy białoruskiej. Potrzebujemy funduszy na tę pracę i na całą naszą pracę na całym świecie.

Widzimy ludzi mówiących odważnie, mimo że są zastraszani. Grożono im utratą pracy, a niektórzy doznali przemocy fizycznej. Mimo to nadal rozmawiają i okazują solidarność, na przykład błyskając zielonym światłem w swoich domowych oknach, aby zasygnalizować: to bezpieczna przestrzeń, w której możesz pukać, jeśli czegoś potrzebujesz.

Jeśli ludzie w ogóle mogą mówić, to powinni. Niezależnie od tego, czy jest to list do posła, do redakcji, czy w mediach społecznościowych, nie ma to znaczenia. Ważne jest, aby porozmawiać. Politycy monitorują to, co się mówi i muszą widzieć tysiące ludzi, którzy nie chcą widzieć łamania praw człowieka popełnianego przez ich rządy w ich imieniu. Ludzie nie powinni lekceważyć siły swojego głosu.

Stefan Lehmeier rozpoczął pracę w IRC w Niemczech w 2016 r. i prowadził program do 2019 r. Teraz, jako zastępca dyrektora programowego na Europę, nadzoruje operacje IRC w Grecji, na Bałkanach Zachodnich, w Niemczech, Wielkiej Brytanii i we Włoszech. Wcześniej pracował dla innych organizacji w Sudanie Południowym, Demokratycznej Republice Konga i na Kaukazie.

Continue Reading
Click to comment

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *